Moc radości i szczęścia

Radość to emocja bardzo osobista. Nikt tak naprawdę nie potrafi powiedzieć, czy druga osoba jest wewnątrz radosna, lecz jednym z zewnętrznych przejawów radości jest prawie zawsze częsty uśmiech i zdolność do szczerego uśmiechu.

O uzdrawiających właściwościach śmiechu pisał dr L. Berk. Doszedł on do wniosku, że śmiech „ładuje” układ odpornościowy i zmniejsza stężenie niebezpiecznych hormonów stresu w ciele. W jednym z badań obserwowano mężczyzn, którzy oglądali na wideo śmieszne filmy. Jak się okazało, po szczerym, przeponowym śmiechu poziom hormonu stresu – kortyzolu – spadł u nich o 70%, natomiast poziom hormonu przyjemności, endorfiny, wzrósł o 17%. Śmiech to świetne lekarstwo.

Berk i inni wykazali, że śmiech może też obniżyć ciśnienie krwi. U ludzi, którzy często żartują i okazują dobry humor, zmniejsza się prawdopodobieństwo zawału serca. Jeszcze inni badacze odkryli, że ludzie z poczuciem humoru przeżywają na ogół „mniejszy stres i są zdrowsi”.

Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam, że śmiejecie się tym więcej, im bardziej próbujecie przestać. Głębokim, serdecznym śmiechem, którego nie dało się przerwać?

Śmiech działa na ciało jak dobry aerobik. Dr W. Fry twierdzi, że śmiech wentyluje płuca i sprawia, iż mięśnie, nerwy i serce ogarnia ciepło i rozluźnienie. Śmiech można porównać również do głębokiego masażu. Śmiech na pewien czas przyśpiesza czynność serca, podwyższa ciśnienie krwi, przyśpiesza oddech i krążenie oraz wzmaga przepływ tlenu do organizmu i na zewnątrz. Porządny, przeponowy śmiech to także ćwiczenie dla górnej części tułowia, płuc i serca, jak również dla barków, ramion, brzucha, przepony oraz nóg.

Ludzie podchodzą do rozwiązywania problemów bardziej twórczo, jeśli postrzegają zadanie jako zabawne. Śmiech wspomaga również myślenie, wpływa na jego elastyczność i kreatywność.

Śmiech jest zaraźliwy, poza tym to zazwyczaj reakcja spontaniczna. Mało jest ludzi, którzy potrafią zmusić się do przeponowego śmiechu.

Jak więc nauczyć się śmiać? Zaczynając od uśmiechu.

Dorosły śmieje się 25 razy dziennie, zaś dziecko – 400 razy dziennie. Wszyscy czekają na pierwszy uśmiech niemowlęcia, który pojawia się czasem już w 6 tygodniu życia. Nawet dzieci, które urodziły się jako niewidome czy niesłyszące, intuicyjnie reagują uśmiechem, gdy odczuwają przyjemność. Uśmiech to coś wrodzonego – od nas zależy, czy go pokażemy światu.

Możemy uśmiechać się do ludzi. Uśmiech to język niemal uniwersalny. Jest znakiem przyjaźni u dosłownie wszystkich ras i narodów, we wszystkich kulturach i językach. Możemy również uśmiechać się, gdy spotykamy się z absurdami życia. Możemy uśmiechać się, gdy świeci słońce, gdy widzimy piękno przyrody, gdy mamy okazję biec w deszczu lub gdy zmoczy nas zraszacz trawnika. Możemy uśmiechać się do dzieci, które bawią się w parku. Uśmiechamy się, gdy najdą nas wspomnienia szczęśliwych chwil czy przyjemnego miejsca, gdzie przebywaliśmy.

Za uśmiechem idzie śmiech. Chociaż uśmiech może i nie działa tak terapeutycznie jak śmiech, on również wpływa korzystnie na ciało. Śmiech i uśmiech odzwierciedlają wewnętrzny, emocjonalny stan, i też mogą go wywoływać.

Istnieją dwa rodzaje uśmiechu. Pierwszy jest nieszczery, nieautentyczny. To fałszywy uśmiech, który przylepiamy na twarz, kiedy ktoś poleca nam: „powiedz cheese”. Drugi typ uśmiechu to towar prawdziwy. Uśmiech ten sprawia, że marszczy się skóra w kącikach oczu, a końce ust unoszą się do góry. Mięśnie, które umożliwiają ten uśmiech trudniej świadomie kontrolować niż mięśnie potrzebne do wywołania na twarzy uśmiechu udawanego.

„Uśmiech nic nie kosztuje, lecz obdarza wszystkich. Wzbogaca tego, który go daje. Trwa tylko chwilę, lecz pamięć o nim czasem nigdy nie przemija.

Nikt nie jest tak bogaty ani tak potężny, by mógł sobie bez niego poradzić, nikt też nie jest tak biedny, by nie mógł dzięki niemu wzbogacić.

Uśmiech stwarza szczęście w domu, sprzyja dobrej woli w interesach, jest kamieniem węgielnym przyjaźni. Potrafi ożywić znużonego, dodać otuchy zniechęconemu, rozweselić smutnego i jest najlepszą odtrutką, jaką natura wymyśliła na kłopoty.

Nie można go jednak kupić, wyżebrać, pożyczyć ani ukraść, gdyż jeśli nie jest darem, traci wszelką wartość.

Gdy inni są zbyt zmęczeni, by podarować Ci uśmiech, uśmiechnij się Ty. Nikt nie potrzebuje uśmiechu tak bardzo jak ten, kto nie potrafi już nim obdarzyć”.

Szczęście to nie to samo co radość. Szczęście to uczucie przyjemności, zadowolenia czy też dobre samopoczucie, które ma swoje źródło w zewnętrznych okolicznościach i wydarzeniach przeżywanych przez człowieka. Nie jest trwałe i zależy od zewnętrznych czynników – w tym od tego, co mówią i robią inni.

Radość natomiast nie przemija, jest trwała. Ma swoje źródło w uczuciu zadowolenia, ukrytego głęboko we wnętrzu człowieka. Nie zależy od zewnętrznych czynników, lecz od wewnętrznego poczucia wartości, spełnienia lub satysfakcji, od posiadanego celu.

Przyjemność płynąca ze szczęścia zwykle osiągana jest za pomocą pięciu zmysłów, pojawia się np. kiedy zjemy pyszny deser czekoladowy, gdy słuchamy pięknego utworu muzycznego czy też umieścimy się pod miękkim, ciepłym kocykiem. Szczęście zależy od dostarczających przyjemności wrażeń, którymi cieszymy się, uczestnicząc w meczu futbolowym, otrzymując miłą wiadomość, słysząc komplement, dostając prezent, znajdując świetną rzecz na wyprzedaży, bawiąc się w wesołym miasteczku itp.

Dostarczające szczęścia przyjemności mogą prowadzić do uzależnienia, toteż trzeba pod tym względem zachować ostrożność. Jeżeli picie alkoholu jest dla kogoś przyjemne, to nadużywanie go może tę osobę doprowadzić do alkoholizmu. To samo odnosi się do narkotyków, można przekroczyć bardzo cienką granicę. Podobnie jest z hazardem, jedzeniem, sportem czy seksem itp. – prawie wszystko co wyzwala uczucie przyjemności, może uzależniać.

Jeśli Waszym celem jest znalezienie szczęścia dzięki przyjemnościom dostarczanym przez pięć zmysłów, to nigdy nie osiągniecie pełnej satysfakcji i zawsze będziecie szukać czegoś więcej.

Ze szczęściem związana jest pewna pułapka. Szczęście czasem pojawia się wówczas, gdy ktoś obierze drogę najmniejszego oporu. Ktoś np. pragnie zostać nauczycielem, lecz to wymaga studiów akademickich i długich godzin nauki, która czasem bywa trudna. W związku z tym Ktoś, kto studiuje, przygotowując się do zawodu nauczyciela, może wybrać łatwiejszą ścieżkę kariery. W końcu jednak osoba, która zamienia długoterminowy cel na krótkotrwałą beztroskę, czy szczęście, zazwyczaj kończy na stanowisku, którego nienawidzi. Dlatego warto wytrwać przy trudniejszym, zajmującym więcej czasu, bardziej wymagającym dążeniu, które opiera się na naszych prawdziwych talentach i pragnieniach, a w końcu znajdziemy radość, którą szukamy.

Innym przykładem jest małżeństwo. Czasami ludzie wybierają szybki romans, sądząc, że szczęście kryje się w przeżywaniu przyjemności za każdym razem, gdy jest dostępna. Małżeństwo wymaga ciężkiej pracy, ale na dłuższą metę Ci, którzy je wybrali, znajdują większą radość i satysfakcję życiową niż Ci, którzy z niego zrezygnowali. A więc warto wytrwać w relacji, w której kryje się większy potencjał długotrwałej radości.

Czasami ktoś goni za karierą, sądząc, że radość dadzą mu związane z nią pieniądze czy prestiż. Taka motywacja prawie nigdy się nie sprawdza i nie jest autentyczna. Nowy dom, samochód, biżuteria czy sprzęt mogą dać człowiekowi chwilowe uczucie szczęścia, lecz nie doprowadzą do trwałej radości.

Wielu ludzi, którzy byli na łożu śmierci, nigdy nie ubolewali nad tym, że więcej nie pracowali albo, że nie zarabiali więcej pieniędzy. Natomiast wielu z nich, ze łzami w oczach, mówiło, że żałuje, iż nie spędzali więcej czasu z rodziną.

Odszukanie tego, co – jak sądzicie – naprawdę przyniesie Wam trwałą, nieprzemijającą radość jest bardzo ważne, a więc warto poświęcić na to czas i odpowiedzieć sobie na pytanie co jest dla mnie tą radością?

Radość nie wynika z jakiejś sytuacji, lecz ma swoje źródło w woli i głębokich emocjach. Możemy postanowić, że będziemy radośni albo nieszczęśliwi. Nikt nie podejmie tego wyboru za nas.

Jeśli zdamy sobie sprawę, że nie uśmiechamy się zbyt często, może warto zadać sobie pytanie dlaczego tak jest?

Niektórzy ludzie tracą radość, gdyż dorastali w trudnej rodzinie. Łatwo zgasić radość w atmosferze chłodu, kiedy nadmiernie surowi rodzice nie okazują wystarczająco wiele uczucia lub gdy nikt nigdy nie mówi „kocham Cię”.

Inni tracą radość, gdyż pozwalają, żeby przytłoczyło ich zbyt wiele obowiązków, zbyt napięte terminy czy nadmiar ciężkiej pracy. Wyczerpanie, wypalenie i rozczarowanie mogą ograbić człowieka z radości.

Jeszcze inni pozbawiają się radości, gdyż przestają wyznaczać sobie cele czy snuć plany.
Każdy dzień jest dobry, by przeżyć radość.

Z. Freud rozróżnił trzy warstwy psychiki rządzącej naszymi emocjami: „rodzica”, „dorosłego” i „dziecko”.

Zauważył, że dziecięca część psychiki jest całkowicie nieświadoma, zaś „rodzic” w nas jest z kolei wszystkiego świadom, podczas gdy „dorosły” jest częściowo świadomy, częściowo nie. Freud doszedł do wniosku, że zbyt wielu ludzi trzyma swoje „dziecko” – dziecięcą warstwę emocji – pod kluczem; a szkoda, gdyż kiedy emocjami rządzi „dorosły” lub „rodzic”, w życiu zwykle brakuje radości, zabawy czy zapału.

Dorośli ludzie bywają zbyt zaprzątnięci zarabianiem, płaceniem rachunków, obowiązkami, wyzwaniami, odpowiedzialnością, dzieci zaś patrzą na życie jako na szereg doświadczeń, okazji do przyjemnej nauki lub po prostu możliwości robienia zabawnych rzeczy.

Warto znaleźć czas na zabawy z dziećmi. Nauczyć się patrzeć się na świat jak one: jako na ogromny obszar do zbadania, pełen niezwykłych i ciekawych rzeczy i ludzi, jako ciągłe wyzwanie, które trzeba podejmować. Można również takiej radości nauczyć się bawiąc się z jakimś zwierzakiem, żeby na nowo nauczyć się dostrzegać w życiu jego zabawną stronę.

Badania wskazują, że ludzie potrafią osiągnąć wysokie dochody, radość życia i dobre zdrowie dzięki „dojrzałym mechanizmom obronnym”: do tych mechanizmów zaliczył umiejętność odraczania gratyfikacji, planowanie celów, altruizm oraz poczucie humoru.

Dlatego warto odkryć, co lubimy robić, a potem często to robić. Może czytać interesujące powieści, może dać się wciągnąć w inspirującą rozmowę, może spędzić czas ze starym przyjacielem, może zająć się swoim hobby. Każdego dnia warto znaleźć czas, by robić coś, co naprawdę nas cieszy.

Takie zajęcia czy sprawy zwykle wykonujemy z pasją. Pasjonującym zajęciem może być gra na pianinie, praca w ogrodzie czy czas spędzony z wnukami. Może nim się stać wolontariat w szpitalu, bądź społeczna praca w ośrodku dla bezdomnych.

Cokolwiek budzi w nas pasję, warto znaleźć sposób, by robić to często.

Gratyfikację człowiek uzyskuje wtedy, gdy dąży do czegoś, co według niego ma znaczenie i wartość. Co sprawia, że wstajesz rano? Co sprawia, że interesuje Cię życie? Co daje Ci uczucie satysfakcji – poczucie, że zrobiłeś/zrobiłaś coś dobrego dla innych? Warto znaleźć ujście dla swoich wrodzonych darów i talentów, a potem zacząć dawać siebie innym.

Rodzice czasami uczą, że jeśli ludzie nie śmieją się, gdy śmiejesz się Ty, prawdopodobnie uznają, że śmiejesz się z nich, a nie razem z nimi. Taki śmiech rani, jest niezdrowy.

Tak jak istnieją różne odmiany uśmiechu, mamy też różne rodzaje humoru. Czasami poczucie humoru jest zdrowe, czasem nie. Jest takie poczucie humoru, które nie prowadzi do zdrowego, serdecznego śmiechu. Kiedy ktoś chce przez żarty podkreślić różnice kulturowe, religijne, płciowe, rasowe czy polityczne, takie poczucie humoru prawie zawsze będzie ranić, nie będzie zdrowe.

Cyniczny kpiarz żywi się sarkazmem, wyśmiewaniem i pomniejszaniem innych. Taki żartowniś stara się obrazić drugiego i łatwo można dostrzec, że pod wypływam jego słów inni naprawdę czują się urażeni. Cyniczny kpiarz sprawia, że drugi człowiek czuje się pokonany, przybity, poniżony czy w inny sposób zraniony. Ostre, okrutne, protekcjonalne czy raniące poczucie humoru nie wyzwala zdrowych emocji ani pozytywnych skutków zdrowotnych w ciele. Podobnie jeśli cynicznym śmiechem, próbujemy rozładowywać trudne uczucia czy trudne tematy.

Przyjazne poczucie humoru jednoczy serca, wzbudza śmiech, który nikogo nie wyklucza, rodzi optymizm, pogodne nastawienie do życia.

A teraz …
… chciałabym zadać Ci końcowe pytania: Jak możesz uczynić ten dzień czymś przyjemnym? Dla siebie? Dla tych, których kochasz? Dla całkowicie obcych ludzi z Twego otoczenia, spotkanych na ulicy? Jestem w pełni przekonana, że im więcej rozdamy radości – w tym uśmiechów i słów otuchy – tym więcej zbierzemy radości w sobie. Warto spróbować.

Opracowanie własne na podstawie: Dr D. Colbert „Zabójcze emocje” (Umysł – ciało – duch: o niszczącej i uzdrawiającej sile emocji).