Niszczenie słowem

Niektórzy mawiają: „Kije i kamienie mogą połamać mi kości, ale słowa nigdy mnie nie zranią”. Nie jest to prawda. Obraźliwe słowa, poniżające uwagi i upokarzający krytycyzm mogą być dla dzieci niezwykle szkodliwymi komunikatami o nich samych, przekazami mogącymi mieć dramatyczny wpływ na ich przyszłe szczęście.

Większość rodziców mówi czasami coś uwłaczającego własnym dzieciom. Jeśli nie zdarza się to często, nie pozostawia w psychice dziecka trwałych śladów. Znieważające są natomiast, częste napaści słowne, w których przedmiotem jest wygląd dziecka, jego inteligencja, umiejętności czy też wartość jako istoty ludzkiej.

Są osoby, które atakują bezpośrednio, otwarcie, złośliwie poniżając swoje dzieci. Wyzywają ich od głupich, złych i brzydkich. Czasem mówią, że żałują, iż ich dzieci w ogóle przyszły na świat. Zapominają o uczuciach dziecka i o dalekosiężnym wpływie takich nieustannych ataków na budowanie przez dziecko właściwego obrazu samego siebie.

Są również rodzice, którzy są bardziej wyrafinowani. Atakują swoje dziecko uszczypliwością, sarkazmem, obraźliwymi przezwiskami i subtelnymi upokorzeniami. Ci rodzice często skrywają swoje zachowanie pod maską humoru. Wypowiadają żarciki typu: „ostatni raz widziałem taki nos na Mount Rushmore”, „kiedy rozdawano rozum, ciebie tam na pewno nie było”.

Jeśli dziecko czy też inny członek rodziny żali się, rodzic niezmiennie zarzuca mu brak poczucia humoru. „Przecież ona wie, że ja tylko żartuję” – powie, tak jakby ofiara zniewagi również brała udział w spisku.

Dziecko nie potrafi odróżnić prawdy od żartu, groźby od uszczypliwości. Humor pozytywny jest jednym z najbardziej wartościowych sposobów wzmacniania więzi rodzinnej. Natomiast humor, który poniża, może być w rodzinie niezwykle niszczący. Sarkazm i humorystyczną przesadę, dzieci odbierają w sposób dosłowny. Nie są na tyle obyte ze światem, aby zrozumieć, iż rodzic żartuje, kiedy mówi coś takiego: „chyba będziemy musieli wysłać Cię do przedszkola w Honolulu” albo „ten chłopak nie może być naszym synem, chyba podmienili nam go w szpitalu, dlaczego nie zawieziemy go z powrotem i nie wymienimy na właściwe”, „ja żartuję, nie rozumiesz tego”. W rezultacie dziecko mogą dręczyć nocne koszmary o tym, że jest porzucone w jakimś dalekim, przerażającym kraju.
Każdy z nas ma na sumieniu żarty czyimś kosztem. W większości przypadków żarty te mogą być względnie nieszkodliwe. Ale jeżeli to rodzice-często i okrutnie-żartują sobie z własnego dziecka, ich zachowanie jest oczywistym nadużyciem. Dzieci wierzą i przyjmują do siebie to, co mówią ich rodzice.

Takie dzieci mogą w życiu dorosłym brać wszystko „dosłownie”, zawsze myśleć że ktoś się z nich wyśmiewa, kpi lub dopatrywać się złych intencji we wszystkim. Nadwrażliwość, nieśmiałość i nieufność wobec innych są bezskutecznymi próbami ochrony samego siebie przed kolejnymi ciosami.

Rodzice mogą również używać przekazów typu „świat jest bezwzględny, a my uczymy się, jak w nim żyć”, „mówię to tylko dla Twojego dobra”, „życzę Ci sukcesu, choć wiem, że Ci się nie uda”. Takie dwuznaczne komunikaty powodują że dziecko a później również osoba dorosła nigdy nie jest pewna, czy coś robi dobrze.

Nierealne oczekiwania, że dzieci będą doskonałe, jest kolejnym, powszechnym źródłem słownych ataków. Dzieci mają prawo popełniać błędy, w ten właśnie sposób nabierają odwagi do poznawania w życiu nowych rzeczy. Czasami rodzice narzucają swoim dzieciom nieosiągalne cele, nierealne oczekiwania i nieustannie zmieniające się reguły. Spodziewają się od nich, reakcji o stopniu dojrzałości, który można osiągnąć w miarę uzyskiwania życiowego doświadczenie, niedostępnego przecież dla dziecka. Niestety rodzice spodziewają się takiego od nich zachowania, jakby nimi były.

Dorosłe dzieci rodziców perfekcjonistów zwykle obierają jedną z dwóch dróg. Albo bezskutecznie prześcigają się w staraniach (aby zdobyć miłość i akceptację rodziców), albo buntują się do takiego stopnia, że rozwijają w sobie strach przed osiągnięciem sukcesu.
Są tacy, którzy zachowują się tak, jakby ktoś ciągle notował ich wyniki. Dom, np. nigdy nie jest wystarczająco czysty. Nigdy nie doświadczają przyjemności robienia czegoś, ponieważ są przekonani, że mogli zrobić to lepiej. Odczuwają prawdziwą panikę, kiedy popełniają najmniejszy błąd. Strach że nie zrobią czegoś perfekcyjnie powoduje odkładanie pracy.

Nie ma wątpliwości, że dzieci mogą zostać zranione w wyniku upokorzeń, których doznawać mogą od kolegów, nauczycieli, rodzeństwa czy też innych członków rodziny, jednakże w kontaktach z rodzicami są najmniej odporne na ciosy. Rodzice są przecież dla dziecka centrum jego wszechświata. Jeśli Twoi wszystkowiedzący rodzice źle mówią o Tobie, musi to być prawdą. Jeśli matka zawsze mówi: „jesteś głupi”, znaczy to, że jesteś głupi. Jeśli ojciec ciągle mówi: „masz zły charakter”, znaczy to, że go masz. Dziecku brak jest odpowiedniego dystansu, który umożliwiałby zakwestionowanie tych opinii.

Kiedy te negatywne opinie przenosisz z ust ludzi do Twojej podświadomości, internalizujesz je. Internalizacja negatywnych opinii- zamiana „ty jesteś” na „ja jestem” – leży u podstawy niskiej samooceny. Oprócz zniekształcenia obrazu siebie samego jako osoby sympatycznej, wartościowej, kompetentnej, werbalne zniewagi mogą tworzyć samorealizujące się negatywne oczekiwania co do tego, jak dasz sobie radę w świecie.

Opracowanie własne na podstawie: Susan Forward „Toksyczni rodzice”