Pasja i duch

„Nie samym chlebem człowiek żyje” – to dobrze znana sentencja, aczkolwiek często jesteśmy tak pochłonięci gromadzeniem dóbr materialnych, że nie traktujemy jej poważnie.

Aby zrozumieć to zjawisko, warto wiedzieć, że wywodzi się ono z utożsamiania się ego i jego wartości. Dla ego wartość posiadają te przedmioty i działania, które służą poprawie jednostki w oczach innych. Temu celowi służy zarówno gromadzenie dóbr materialnych, jak i władza, sukces, sława i pozycja.

Problem staje się poważniejszy, kiedy ta pogoń za wartościami dyktowanymi przez ego staje się głównym dążeniem. W rezultacie inne, ważniejsze i głębsze wartości, które nazywamy wartościami duchowymi, zostają zepchnięte na drugi plan lub wręcz zdewaluowane, ponieważ nie widzimy już ich związku z życiem codziennym. Zarówno ciało, jak i ego są jednakowo istotnymi częściami zdrowo funkcjonującej jednostki, nie można ich postrzegać jako dwóch odrębnych aspektów ludzkiej osobowości. Każdy obiekt i każda czynność wywołująca dobre samopoczucie ciała podtrzymuje jego wartości, takie jak miłość, piękno, prawda, wolność oraz godność. W przeciwieństwie do wartości ego czy też materialnych, które wywodzą się ze związku jednostki ze światem zewnętrznym oraz zewnętrznymi aspektami jej istnienia, wartości ciała mają charakter wewnętrzny i związane są z poczuciem własnego ja. Wartości wewnętrzne są w rzeczywistości prawdziwymi wartościami duchowymi, ponieważ są one związane z aktywnością ducha i wywołują silne uczucia oraz pasje.

Bycie bogatym to miłe uczucie, ale to uczucie uwarunkowane jest przekonaniem ego, że bogactwo zapewnia bezpieczeństwo i władzę. Idea bogactwa nie wywoła wielu emocji, gdy tymczasem pojęcie godności, honoru czy szacunku będą źródłem silnych pozytywnych uczuć.

Kolejną duchową wartością jest poczucie identyfikacji i harmonii z naturą, środowiskiem. Człowiek przez identyfikację ze swoim ego stał się wyobcowany i odizolowany od świata natury. Ludzie mogą pozbawiać siebie poczucia bezpieczeństwa w wyniku utraty łączności z jaźnią, ziemią i wszechświatem – z dobrymi uczuciami, które wywodzą się z poczucia harmonii i zjednoczenia z siłami natury oraz kosmosu. Jeśli zastąpimy odniesienia do tych sił słowem Bóg, możemy uznać moc uczuć religijnych. Jeśli te uczucia są silne, zrodzą pasję, która raduje duszę i utrzymuje jej wysoki poziom naładowania. Wierzę, że kiedy pasja lub jakikolwiek jej aspekt, taki jak pasja wobec piękna, są obecne w jednostce, nigdy nie stanie się ona niespokojna, porywcza itp. Uczucie pasji rozwija się w danej osobie, kiedy ta podda swoje ego, wyzwalając tym samym ciało z ograniczających je więzów woli i wartości ego.

W czasach prehistorycznych człowiek żył w całkowitej zgodzie z naturą. Były to czasy zarówno niewinności, jak i wolności. Mitologie opisują ten czas jako rajski, kiedy oczy były pełne blasku, a w sercach panowała radość. Istniały również ból i cierpienie, jako że uczuć tych nie da się oddzielić od przyjemności i radości, podobnie jak nie da się oddzielić dnia od nocy czy życia od śmierci. Lecz życie, w którym jest przyjemność i radość, czyni ból i cierpienie znośnym. Takie życie stoi w całkowitej opozycji do współczesnej egzystencji, w której pozostało już niewiele prawdziwych przyjemności i bardzo mało radości. Tą prawdę można dostrzec w oczach i ciałach ludzi mijanych na ulicy. Twarze są napięte, szczęki zaciśnięte, a oczy zamglone, przestraszone lub zimne. Widać to dobrze pomimo masek, które przybierają, żeby ukryć ból i smutek. Ich ciała są sztywne, naprężone lub przygięte do ziemi. To dramatyczny widok. W kontraście do niego pozostaje obraz: portret dziewczyny, pochodzącej z jednego z najbiedniejszych plemion na ziemi. Było to plemię koczownicze żyjące na Saharze. Dziewczyna dźwigała na plecach dużą wiązkę drewna, które zebrała i niosła do wioski na wieczorne ognisko. Ponieważ noce na Saharze są zimne, ta wiązka drewna była jej osobistym wkładem w życie współplemieńców. Była wyrazem jej miłości, a jej ciało odzwierciedlało radość, jaką czuła. Jej oczy błyszczały, a twarz promieniała.

W czasach kiedy nie było samochodów ani lodówek, a węgiel przywożono na wozach ciągniętych przez konie było więcej wolności i spokoju. Ludzie mieli czas, żeby usiąść na schodach przed domem i rozmawiać. Nie był to raj, ale były momenty naprawdę pełne radości.

W dzisiejszych czasach nasza koncentracja na władzy i rzeczach materialnych, należących do świata zewnętrznego, podważa wartości świata wewnętrznego – takie jak godność, piękno, wdzięk.

Królestwo Boga jest na ziemi, gdzie radość i spokój naprawdę są możliwe.

Poddanie kontroli ego umożliwia jednostce wgląd w siebie, gdzie może usłyszeć głos Boga. Praktykowana we wschodnich religiach medytacja pozwala medytującemu odciąć się od hałasu z zewnątrz, by mógł usłyszeć swój wewnętrzny głos – głos mieszkającego w nim Boga. Aby odciąć się od hałasu z zewnątrz, taka osoba musi zatrzymać potok myśli, nazywany również strumieniem świadomości. Zostaje on powstrzymany, kiedy osoba wchodzi w stan głębokiego relaksu, w którym oddech jest pełny i głęboki. W efekcie odpuszcza ona podświadomą kontrolę, związaną z wewnętrznym stanem czuwania. Kiedy osiąga stan relaksu, jej ciało wypełnia uczucie wewnętrznego spokoju. Świadomość w takim stanie nie jest niczym ograniczona. Osoba jest w pełni świadoma, lecz jej świadomość nie jest na niczym skoncentrowana. Ten stan daje uczucie szczęścia.

Każda emocja – lęk, smutek, gniew, miłość – jest tętnieniem życia, falą uczuć prosto ze źródła jestestwa. To źródło nieustannie tętni, nieprzerwanie wysyłając impulsy podtrzymujące proces życia. Jest to energetyczne centrum organizmu. Odpowiada ono za bicie serca, rytmiczny wdech i wydech powietrza. W hinduizmie takie centra energetyczne nazywa się czakrami. Wielcy religijni mistycy umiejscowili je w sercu człowieka, które postrzegają jako siedzibę Boga w człowieku. Jest ono źródłem impulsu miłości, czyli fontanny życia i źródła szczęścia. Każda komórka, każda tkanka i całe ciało pulsuje, co oznacza, że rytmicznie powiększają się i kurczą. Serce powiększa się i kurczy, bijąc, płuca powiększają się i kurczą, kiedy oddychamy. Kiedy rytmiczne pulsowanie jest swobodne i pełne, odczuwamy przyjemność. Jesteśmy przyjemnie pobudzeni. Kiedy pobudzenia wzrasta, powodując wzrost pulsowania, odczuwamy szczęście. Kiedy zanika wszelkie pobudzenie i pulsowanie, organizm umiera. Gdyby przedstawić życie jako ogień płonący w ciele, miłość byłaby jego płomieniem. Zakochany człowiek dosłownie promienieje, płomień uczuć lśni w jego oczach. Taką intensywność uczuć czy pobudzenia można nazwać namiętnością lub pasją. Miłość, pasja, szczęście są terminami określającymi nasz kontakt z Bogiem. Kontakt z Bogiem w nas i Bogiem na zewnątrz. We wszechświecie istniej ogień oraz energetyczne tętnienie, związane z procesem powiększania się i kurczenia. Jest to proces, z którego wywodzi się nasze życie i którego jest częścią, toteż mamy poczucie identyfikowania się z nim. Niektórzy mistycy czują wręcz zależność pomiędzy biciem ich serca a tętnieniem wszechświata. Można czuć związek pomiędzy biciem swojego serca i serc ptaków – w środowisku miejskim są to jedyne prawdziwe wolne istoty.

Zjawisko empatii istnieje, kiedy jedna osoba może poczuć uczucia drugiej. Ludzie, których ciała są zbyt sztywne, nie odczuwają empatii z powodu bardzo słabego tętnienia. Osoby, których ciała są bardziej ożywione, są również bardziej wrażliwe na innych ludzi i ich uczucia. I oczywiście, im osoba ma w sobie więcej życia, tym większa jest jej zdolność do odczuwania miłości i szczęścia.

Pomimo że miłość jest źródłem życia, nie jest jego obrońcą. Każdy człowiek zaczyna życie, kochając i będąc kochanym, jednak nie chroni go to przed atakami i urazami, na które jesteśmy wszyscy narażeni. U większości organizmów obrona przybiera formę gniewu. Gniew jest naturalną reakcją na atak na naszą integralność lub wolność. Gniew jest jednym z aspektów pasji życia. Osoba pełna pasji będzie z pasją broniła prawa każdego człowieka do życia, wolności i poszukiwania szczęścia. W taki właśnie sposób postępowałby sprawiedliwy Bóg.

Małe dzieci łatwo doświadczają radości w trakcie zwyczajnych czynności, ponieważ żadne z ich działań nie jest kontrolowane przez ego. Działania dziecka są spontaniczne, bez myślenia czy planowania, jako reakcje na naturalne impulsy ciała. W przeciwieństwie do osób dorosłych, których działania są kierowane i kontrolowane przez ego. Różnica pomiędzy działaniem pod wpływem ego a działaniem pod wpływem jakiejś siły emanującej z centrum w głębi ciała oddziela to, co niezwykłe, od tego, co zwyczajne, to, co święte, od tego, co ziemskie, szczęście od przyjemności. Kiedy dziecko skacze z radości, nie jest to świadome i przemyślane skakanie, coś podrywa go do góry. Doświadczało czegoś bardzo poruszającego. Wszystkie niezwykłe doświadczenia są poruszające. Jest to też cecha najgłębszych doświadczeń religijnych, postrzeganych przez osoby wierzące jako akty objawienia Boga, jego obecności. Prawdziwą wypływającą z serca miłość do każdego stworzenia czy istoty uważa się za manifestację boskiej łaski. Poddając się miłości, poddajemy się Bogu, który jest w nas.

Wszystkie religie głoszą, poddanie się Bogu jest drogą do szczęścia. „Żadne przeżycie, którego może doświadczyć człowiek, nie jest w stanie się równać z doskonałą miłością i błogostanem, które zalewają świadomość, kiedy prawdziwie poddamy się Bogu.

Dla dorosłych, którzy utracili kontakt ze swoim wewnętrznym Bogiem, odzyskanie go nie jest łatwym zadaniem. Jesteśmy blokowani przez podświadome lęki, które powodują, że poddanie się staje się dla nas niebezpiecznym przedsięwzięciem.

Wschodnie religie oferują procedury ułatwiające poddaniu się Bogu w formie medytacji. Jest to trening umożliwiający jednostce zwrócenie się do wewnątrz, w celu skontaktowania się z obecnym tam Bogiem. Powtarzanie mantry lub nucenie dźwięku pozwala odciąć się od hałasu świata zewnętrznego. Chrześcijanie wycofują się ze świata zewnętrznego poprzez modlitwę, śpiew i kontemplację.

Presja i tempo życia rosną, dlatego też wraz z życiem religijnym zanika również kontakt z naturą, ciałem oraz duchowym aspektem życia.

Czy jednak konieczne jest wycofanie się ze świata, żeby dostąpić kontaktu z Bogiem? Dla większości ludzi, zaangażowanych w codzienne czynności ukierunkowane na utrzymanie rodziny, nie jest to ani praktyczny, ani nawet realny sposób życia. Kiedy jednak takie zwykłe działania podejmuje się w duchu szacunku dla potężnych mocy natury i kosmosu, które tworzą życie, codzienne czynności życiowe nabierają wartości duchowej. Duchowość nie jest jakimś szczególnym sposobem działania czy myślenia; jest ona życiem duszy wyrażanym w spontanicznych i niepoddanych woli ruchach ciała; czynnościach niepodlegających wartościom ego i niekontrolowanych przez nie. Te ruchy mają charakter pulsacyjny i rytmiczny, tak jak bicie serca, jak fale oddechowe. Te nieświadomą aktywność w ciele nazywamy uczuciami. Uczucia są sposobem doświadczania życia ducha. Kiedy osoba ma słabego ducha, uczucie też będzie słabe. Mocny duch wyraża się silnymi uczuciami. To właśnie duch sprawia, że kochamy, płaczemy, śpiewamy i tańczymy. To właśnie duch człowieka woła o sprawiedliwość, walczy o wolność, raduje się pięknem wszelkiej natury. To również duch sprawia, że czujemy złość. Siła ludzkiego ducha odzwierciedla się w intensywności jego uczuć. Kiedy duch jest silny, jednostka ma bardzo emocjonalną naturę. U takich osób ogień życia płonie bardzo jasno. Takie osoby czują, że ich duch odzwierciedla miłość Boga. Duch człowieka objawia się w jego żywiołowości, blasku jego oczu, rezonansie w jego głosie oraz w lekkości i wdzięku jego ruchów. Cechy te związane są z wysokim poziomem energii w ciele i z niej się wywodzą.

Jak można czuć Boga jeśli pędzi się szybko? Niektórzy ludzie są dumni z szybkiego tempa życia, jakie wiodą. Im szybciej się poruszają, im więcej robią, tym mniej czasu mają na odczuwanie, co może być jedną z przyczyn ich życia w ciągłym biegu. Bardzo często takie osoby boją się zatrzymać czy nawet zwolnić, ponieważ obawiają się, że zawiodą lub że nie będą w stanie zacząć ponownie. Wiele z tych osób nawet nie stara się zatrzymać w swoim działaniu, żeby uniknąć depresji, zmęczenia. Ma to swoje korzenie we wcześniejszych doświadczeniach.

Często już w dzieciństwie niewinność dziecka zostaje zniszczona, a jego wolność utracona. Rozdrażniony rodzic nie może znieść płaczu dziecka i zaczyna mu grozić. Sfrustrowany rodzic nie pozwala dziecku na odczuwanie radości, której sam nie czuje, i karze za nią dziecko. Surowy rodzic nie toleruje entuzjazmu dziecka ani spontaniczności młodego wieku, niszcząc je w zalążku. Wielu rodziców jest pełna sprzeczności. Z jednej strony kochają swoje dzieci, z drugiej zaś ich nienawidzą. Kiedy małe dziecko wyczuwa nienawiść i przemoc w swoim rodzicu, czuje, że jego życie jest zagrożone. Doświadczenie takiego zagrożenia jest dla dziecka szokiem, przestaje oddychać na moment, a później oddycha płytko. Boi się, że nie przeżyje, że umrze. To powoduje falę przerażenia. Trudne jest również dla dziecka odrzucenie i opuszczenie. Po takich przeżyciach i doświadczeniach ponowne nauczenie się głębokiego oddychania w życiu dorosłym jest nie łatwe i budzi lęk np. przed śmiercią. Ten lęk jest irracjonalny. Nie umiera się od głębokiego oddychania.
Każdy, kto chce wejść do „królestwa niebieskiego”, które ma w sobie, musi stawić czoła lękowi przed „śmiercią”. Anioł dzierżący płonący miecz, który strzeże wejścia do ogrodu Eden, prawdziwego raju, jest również w nas. Jest nim nasz własny rodzic, z zimnymi, pełnymi nienawiści oczami, mogący zniszczyć nas za nieposłuszeństwo. Jest nim poczucie winy, które mówi: „Zgrzeszyłeś, nie masz prawa do szczęścia”. I na koniec jest nim również gniew skierowany przeciwko nam samym, gniew z powodu poczucia winy, wstydu i strachu.

Życie i śmierć są przeciwnymi biegunami istnienia. Oznacza to, że można prawdziwie żyć dopiero wówczas, kiedy pokona się swój lęk przed śmiercią. Własna śmierć istnieje jedynie w formie przyszłego wydarzenia. Jest to myśl, a nie uczucie. Jeśli jest w nas jakiś lęk, to możemy go przypisać temu przyszłemu wydarzeniu. Jeśli go nie ma, śmierć nie jest dla nas straszna. Kiedy prąd życia płynie przez ciało swobodnie, nie istniej lęk, ponieważ lęk jest stanem skurczu w ciele. Poddanie się Bogu usuwa lęk przed śmiercią, wprawiając w ruch prąd życia, zatrzymany wcześniej przez ego, usiłując kontrolować lęki i inne emocje. Poddanie ego usuwa odruchy obronne blokujące prąd życia i może to mieć tylko korzystny wpływ na ciało. Poddanie ego wiąże się również z poddaniem woli, włączając w to wolę życia. Życie nie jest kwestią woli. Wola życia jest w istocie systemem obronnym przeciwko podświadomej woli śmierci. Jest ona równoznaczna ze staraniami pokonania lęku przed śmiercią, lecz nie usuwa tego lęku. To nie wola decyduje o tym, że życie trwa, lecz ciągły stan pozytywnego pobudzenia w ciele, wyrażanego jako chęć życia. To pobudzenie jest wytwarzane przez pulsacyjną aktywność, która jest bożym darem.

Lęk odczuwają wszystkie stworzenia. Nie akceptując własnego lęku, stawiamy się ponad całą naturę świata. Pozbywając się lęku, pozbywamy się również gniewu, smutku, a nawet miłości. Tracimy wówczas łaskę bożą i stajemy się potworami. A więc można działać odważnie, stawiając czoła lękowi, a nie zaprzeczając temu uczuciu – to właśnie jest prawdziwa odwaga.

Śmierci nie można oddzielić od życia, jest ona częścią naturalnego porządku. Akceptując śmierć jako część naturalnego porządku, akceptujemy ją ze spokojem ducha. Jeśli ktoś czuje lęk przed śmiercią, oznacza to, że jest śmiertelnie przerażony. Jeśli ktoś jest w zgodzie z samym sobą, jest również wolny od lęku, wliczając w to lęk przed śmiercią. A zatem jeśli nie boimy się śmierci, jesteśmy w zgodzie ze sobą. Bycie w zgodzie ze sobą oznacza wewnętrzną wolność do odczuwania i akceptowania własnych emocji oraz zdolność ich wyrażania. Oznacza to również, że taka osoba nie czuje się winna w związku z tym, co odczuwa. Poczucie winy zamyka nas na otwarte i bezpośrednie wyrażanie swoich uczuć.

Możemy słyszeć takie zdania jak np. „ Nie mogę Ci powiedzieć co myślę, co czuję, bo mnie odrzucisz”, „Nie mogę Ci powiedzieć, że Cię kocham, bo mnie porzucisz”, albo „Nie mogę okazać Ci mojej złości, bo się obrazisz”. Samo wypowiedzenie tych zdań jest już krokiem ku wolności. Otwartość w rozmowie, nakłania do swobodnej ekspresji, wymaga sporej odwagi. Mając trudne doświadczenia z domu rodzinnego, nawet będąc w sytuacji, która dla dorosłej osoby nie stanowi zagrożenia, większość osób postępuje tak, jakby zagrożenie istniało. Ale kiedy się już raz przełamie barierę strachu, ponowne otwarcie wrót do wolności staje się o wiele łatwiejsze. Pewna osoba mówi o swoim przeżyciu: „Wiesz mój szef przemawiał do mnie tonem protekcjonalnym, a ja odważyłam się i powiedziałam: „Proszę nie mówić do mnie w taki sposób”. A on mnie przeprosił.

Wolność jest podstawą szczęścia. Nie chodzi tu tylko o wolność od zewnętrznych ograniczeń, chociaż ta jest niezwykle ważna. Konkretnie chodzi tu o wolność od wewnętrznych napięć. Źródłem tych napięć są lęki, która objawiają się w postaci napięć mięśniowych. Napięcia te powstrzymują spontaniczność, ograniczają oddychanie i blokują samoekspresję.

Dla małych dzieci Bóg mieszka w niebie. Niebo jest dobrym miejscem dla Boga: uświadamia nam ogrom rzeczy, nieskończoność wszechświata. Bóg na niebie, Bóg w ziemi, Bóg w nas – oto poetyckie próby oddania czegoś, czego nie potrafimy pojąć w żaden inny sposób.

Możesz zastanowić się nad swoim wyobrażeniem Boga. Dopiero zaczynasz co nieco pojmować, gdy dociera do Ciebie, że nie istnieje takie miejsce, w którym Boga nie ma. ON/ONA nie jest odrębnością, a to oznacza, że nie znajduje się też w żadnym konkretnym miejscu (co do tego ateiści i wierzący w pewnym sensie się zgadzają). Z całą pewnością nie jest ani bytem, ani żadną istotą. Bóg to nie superbohater czy wielki ojciec/matka czuwający nad wszystkim. Z pewnością nie jest mściwym psychopatą.

Boga nigdzie nie ma dosłownie. Twoje wyobrażenie Boga można porównać do wierzchołka góry lodowej, której prawdziwego ogromu nie widać. Nie wystarczy nawet powiedzieć, że Bóg jest we wszystkim. Bóg po prostu jest wszystkim. Albo, inaczej mówiąc, wszystko w sumie składa się na to Coś. Bo jesteśmy jednością.

Rzeczywistość jest realna, lecz nie tak, jak my ją postrzegamy. Nasza percepcja tworzy skróty – swego rodzaju „uchwyty” pozwalające złapać się świata, w którym żyjemy.
Zawsze żywiliśmy pewne podejrzenia co do rzeczywistości – zdawaliśmy sobie sprawę, że jest czymś więcej, niż jesteśmy w stanie dostrzec. Poezja potrafi uchwycić pojęcia, które wymykają się logice. Muzyka także. Wszystko przepaja duch, płynący z głębi, esencja, którą jest prawda.

Każdego ranka zaraz po obudzeniu i każdego wieczoru, nim po raz kolejny wycofam się ze świata, odmawiam swoją własną modlitwę. Modlę się do Boga. Nie uważam, że słucha mnie wtedy jakiś mężczyzna w niebie czy kobieta. Myślę, że we wszechświecie istnieje swoisty porządek rzeczy, który ma wielką i twórczą moc. Dosięga i dotyka wszystkiego i wszystkich. Modlę się więc, abym to ja mogła się zmienić, nie Bóg. Używam mojej „osobistej ikony”, aby na nowo zestroić się z wyższymi mocami. Nie spodziewam się, że te moce się o mnie zatroszczą, lecz myślę, że jeśli sprzymierzą się z nimi, da o sobie znać to, co we mnie najlepsze, i zdołam się skupić na czymś innym niż moje okropne, lękliwe i samolubne potrzeby. Radość i jedność rozświetlą więcej moich dni i stanę się częścią wielkiej podróży życia, które trwa już całe eony. Dziękuję za to, czego doświadczyłam, bo gdy docenia się własne życie, zyskuje ono większą głębie. Dziękuję za to, że żyję. Proszę o pomoc w spełnianiu tego, czego potrzebują ode mnie Ci, których kocham i w dostrzeżeniu, jak najlepiej mogę to zrobić. Celebruję wzajemną troskę, śmiech i piękno ludzi, zwierząt, roślin, lasów, oceanów, wiatru i gór, taniec i śpiew wokół mnie. I zasypiam, doceniając wszystko, co pewnego dnia, już wkrótce, dla mnie się skończy, choć trwać będzie po wsze czasy….

Krótko mówiąc:
Duchowość pozwala nam zerknąć pod powierzchnię i dostrzec całościowy obraz wszechrzeczy.

Nie przychodzimy na świat, tylko z niego wyrastamy, jak liście wyrastają z drzewa.
Ludzie, którzy mają więź z duchową sferą, są silni i odważni, a ich wysiłki pozostają w harmonii z pełnym obrazem życia.

Tajemnicy nie da się nazwać, ale modlitwa może nam w tym pomóc.

Opracowanie własne na podstawie: A. Lowen „Radość”, S. Biddulph „Męskość” nowe spojrzenie.

Jeśli chcesz pomóc, wejdź na http://angelachabai-orphanagecenter.blogspot.com/p/contact-angela.html

Konto bankowe:
Bank A/c no. 045201063949
Angela Katondo Chabai
National Bank Of Commerce
Karatu Branch
P.O. BOX 281, Karatu, Arusha Region, Tanzania
SWIFT CODE-NLCBTZTXXXX