Po co nam wstyd? Zdrowy czy toksyczny?

Dopadłem Cię, nim mogłeś mówić. Zanim zrozumiałeś. Zanim znalazłeś drogę poznania.
Dopadłem Cię, gdy uczyłeś się chodzić. Gdy byłeś bezbronny i odsłonięty.
Gdy byłeś podatny na ciosy i odczuwałeś potrzeby. Zanim chroniły Cię granice Twojego Ja.
Na imię mi toksyczny wstyd.
Dopadłem Cię, gdy byłeś magiczny. Zanim mogłeś pojąć, ja już byłem.
Okaleczyłem Twą duszę. Przeszyłem Cię do szpiku kości.
Dałem Ci poczucie wad i skaz. Dałem Ci poczucie nieufności, brzydoty,
głupoty, zwątpienia, bezwartościowości, niższości, niegodziwości.
Sprawiłem, że czułeś się inny.
Powiedziałem Ci, że coś jest z Tobą nie w porządku.
Splamiłem Twą Boskość.
Na imię mi toksyczny wstyd.
Istniałem przed sumieniem. Przed winą. Przed moralnością.
Jestem panem emocji.
Jestem głosem wewnętrznego potępienia. Jestem wewnętrznym dreszczem grozy,
który przeszywa Cię znienacka, nieprzygotowanego psychicznie.
Na imię mi toksyczny wstyd.
Żyję w tajemnicy. W głębokich, ciemnych moczarach przygnębienia i rozpaczy.
Zawsze podkradam się chyłkiem i chwytam Cię, gdy nie masz się na baczności.
Wchodzę tylnymi drzwiami. Nieproszony, niechciany. Przybywam pierwszy.
Rodzą mnie „bezwstydni” opiekunowie, porzucenie, kpiny, nadużycia, zaniedbania,
systemy perfekcjonistyczne.
Dodaje mi sił gniew rodziców. Okrutne uwagi rodzeństwa.
Drwiące poniżanie przez inne dzieci. Niezdarne odbicie w lustrach.
Dotknięcie odczuwane jako sprośne i przerażające.
Spoliczkowanie, uszczypnięcie, szarpanie niszczące ufność.
Wzmacnia mnie rasizm, kultura seksu.
Słuszne potępienia ze strony religijnych bigotów.
Lęki i presja systemu nauczania.
Wielopokoleniowy wstyd dysfunkcjonalnych rodzin.
Na imię mi toksyczny wstyd.
……….
Przynoszę nieustanny ból, który nie ustąpi. Jestem myśliwym, tropię Cię dzień i noc.
Codziennie i wszędzie. Nie mam granic.
Starasz się skryć przede mną, Ale nie potrafisz. Bo żyje w Tobie.
Sprawiam, że czujesz się zdesperowany. I nie masz wyjścia,
Na imię mi toksyczny wstyd.
Sprawiam ból tak nieznośny, że musisz przenieść go na innych przez kontrolowanie,
perfekcjonizm, wzgardę, krytycyzm, bluźnierstwa, zawiść, osądzanie, władzę i wściekłość.
Ból, który sprawiam, jest tak dotkliwy. Że musisz łagodzić go nałogami, surowością,
odreagowaniem i nieświadomą obroną swojego JA.
Ból, który sprawiam, jest tak dotkliwy. Że musisz się znieczulić, by przestać go odczuwać.
Przekonałem Cię, że zniknąłem – że mnie nie ma – abyś odczuł brak i pustkę.
Na imię mi toksyczny wstyd.
……….
Przemieniam to, Kim Jesteś, w to, co robisz i masz.
Morduję Twą duszę.
A Ty przekazujesz mnie z pokolenia na pokolenie.
Na imię mi toksyczny wstyd.

Wstyd jest trudną emocją, często niechcianą i unikaną. Działa więc podstępnie, w ukryciu. Wstyd to przykre, upokarzające uczucie spowodowane świadomością złego postępowania, niewłaściwych słów, świadomością własnych lub czyichś braków, błędów itp., zwykle połączony z lękiem przed oceną innych.

Co zrobić ze wstydem? Pierwszy odruch to ukryć. Tylko że, wtedy stracimy Siebie.

John Bradshaw pisze: wstyd to jedna z najbardziej destrukcyjnych sił w życiu. Ale nie każdy – tylko toksyczny. Ten zdrowy jest bardzo naturalnym uczuciem, wręcz niezbędnym do normalnego funkcjonowania. Chociażby do tego, by przypominać nam, że nie jesteśmy wszechmocni. Może przydarzyła Ci się jakaś niezręczność lub zostałeś zaskoczony w sytuacji, która nie nie przynosi Ci chluby. Czerwienisz się – to sposób na to, by zasłonić twarz, „ukryć się”. Wiesz, że popełniłeś błąd. Ale przecież świat się nie rozpadł. Wstyd pokazuje, gdzie leżą nasze ludzkie granice. Ostrzega przed zachłyśnięciem się własną doskonałością. Przywraca grunt pod nogami. Kiedy znasz swoje ograniczenia, możesz efektywniej zarządzać energią. Nie tracisz sił.

Drugim rodzajem wstydu jest wstyd uwewnętrzniony. Nie chodzi tu już o zawstydzenie spowodowane określonymi okolicznościami. To sytuacja, kiedy wstyd przekształca się w cechę charakteru. Staje się Twoim stanem istnienia, elementem tożsamości. Niekoniecznie musisz zdawać sobie z tego sprawę. Zwykle odczuwane jest to jako „wszechogarniające poczucie własnej niedoskonałości, ułomności”. W praktyce może znaczyć: „jestem zły, nic niewarty…”. Być może sam do końca nie wiesz, co to znaczy, bo – no właśnie – za bardzo wstydzisz się, by to sprawdzić. Nosisz w sobie taką czarną skrzynkę i wolisz do niej nie zaglądać. Wkładasz mnóstwo energii w to, żeby ukryć jej zawartość. Męczysz się, bo żyjesz w nieprawdzie, a utrzymanie tej całej fasady to ogromny wysiłek. I tęsknisz za tą częścią Siebie, której się wyparłeś, a która tak bardzo Cię potrzebuje. Najczęściej w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, że coś zamknęliśmy w środku. Że odcięliśmy się od Siebie, swojej prawdy. Mówimy sobie, że mamy kłopoty z bliskością. Że inni nas nie rozumieją. Jesteśmy zestresowani – stąd te wszystkie napięcia. Mamy poważne powody do złości, frustracji. Świat jest wrogi. Życie ciężkie. Takie przekonania to znakomita przykrywka dla toksycznego wstydu. Owładnięta nim osoba gotowa jest zrobić wszystko, żeby ukryć swoje prawdziwe „Ja” – przed innymi i, co gorsza, również przed sobą. John Bradshaw twierdzi wręcz, że u podstaw toksycznego wstydu tkwi lęk przed zdemaskowaniem się we własnych oczach. Gardzący swoim „Ja” człowiek żyje w lęku, że „wszystko się wyda”. Co niby? Jego niedoskonałość!

Skąd się bierze toksyczny wstyd? Zwykle przejmujemy go od rodziców. Zawstydzają nas z powodu emocji, jakie wyrażamy, z powodu naszej bezpośredniości, śmiałości, zainteresowania ciałem, seksualnością. Wielu rodziców ma ograniczony kontakt ze swoimi emocjami, obce jest im poczucie bliskości. Emocje dziecka przytłaczają ich więc, budzą niepokój. W takim domu nie wolno złościć się, smucić, płakać; nawet zbyt żywiołowe okazywanie radości jest karcone. Jednocześnie rodzice nierzadko tracą panowanie nad sobą, podnoszą głos albo i rękę. Dziecko czuje się nieważne, samotne i odrzucone. Stara się na różne sposoby przywrócić równowagę rodzinną: zachowując się w sposób nadodpowiedzialny (branie na siebie „dorosłych” obowiązków), doprowadzając wszystko, co robi do perfekcji albo po prostu stwarzając jak najmniej kłopotu (usuwanie się w cień). Paradoks tej sytuacji polega na tym, że wstyd, który chciało ukryć, z czasem się nasila. Także jako dorosły czuje się samotny, zagubiony. Ucieka sam przed sobą. Nawarstwienie mechanizmów obronnych sprawia, że nie wie już Kim jest i wykazuje zachowania maskujące w życiu dorosłym.

Jednym z mechanizmów obronnych jest zaprzeczenie. W obliczu zagrożenia dziecko zaprzecza temu, co się dzieje, albo zaprzecza, jakoby mu się z tego powodu działa jakakolwiek krzywda, albo zaprzecza, jakoby dana sytuacja miała jakikolwiek wpływ na jego życie. Najprymitywniejszą postacią tego mechanizmu obronnego jest „iluzoryczna więź”. Złudne przekonanie zawstydzanego dziecka, że łączy je z rodzicami silna więź. Paradoksalnie, im większa dziecku dzieje się krzywda, tym silniejsze złudzenie więzi. Rodzice, którzy krzywdzą swoje dziecko, zwykle robią to w sposób nieprzewidywalny, przypadkowy, nieświadomy. Dziecko, któremu dzieje się krzywda, traci poczucie własnej wartości i zaczyna się wstydzić. Im bardziej traci szacunek do samego siebie, tym mniejszą ma możliwość wyboru. Przekonane, że nie ma innej możliwości, dziecko trzyma się kurczowo krzywdziciela. Innymi mechanizmami obronnymi są: Złagodzenie – czyli pokazanie czegoś mniej ostro i mniej boleśnie; umniejszanie znaczenia, aby dane zdarzenie nie przyciągało więcej uwagi. Abstrahowanie – czyli mówienie o czymś ogólnie, używając zwrotów jak: oni to, a nie odnoszenie się do konkretnych zdarzeń czy ludzi. Wyparcie – ukrywanie uczucia albo szukanie racjonalnych wyjaśnień dla niego. Gdy wydarzy się coś, co przekracza granice tolerancji człowieka, sygnalizują o tym silne emocje. Emocje to rodzaj energii-w-ruchu. Sygnalizują utratę czegoś, zagrożenie, stan nasycenia. Gdy ktoś, kogo kochamy odchodzi, smucimy się. Gdy coś nam zagraża, rzeczywiście lub potencjalnie, złościmy się lub się boimy. Radość sygnalizuje spełnienie, zaspokojenie potrzeb. Ilekroć dziecko jest w taki lub inny sposób porzucane i przez to zawstydzane, złości się, smuci, ma poczucie krzywdy. Owładnięci wstydem rodzice wstydzą się wszelkich emocji, nie tolerują więc żadnych przejawów emocji u dziecka. Kiedy dziecko okazuje emocje, zawstydzają je. Dziecko uczy się wypierać emocje, dzięki czemu przestaje je odczuwać. Mechanizm wyparcia wiąże się jednak z napinaniem mięśni, zmianą rytmu oddychania, rezygnacją z fantazji. Wyparcie emocji powoduje uczucie odrętwienia. Cały mechanizm unikania emocji przypieczętowany zostaje zanikiem świadomości faktu, że się czegoś unika.

Obrona – wyrażenia wypierające lub krytykujące i wyzywające (np. do wymiany zdań). Granie osoby niewzruszonej, udawanie tzw. twardziela w sytuacjach emocjonalnych (np. w sytuacji umówienia się na pierwszą randkę). Werbalne wycofanie – zmiany w zachowaniu werbalnym, krótkie wypowiedzi, długie milczenia. Oderwanie – uwagi, poprzez zmiany tematów czy żartowanie. Projekcja – wypieranie doświadczeń jako swoich własnych i rzutowanie ich na inne osoby. Wypełnienia – używanie takich zwrotów jak no wiesz, nie wiem, jako wtrącenia do wypowiedzi.

Poprzez słaby kontakt z własnym „Ja” nie ufa sobie i innym. Tak naprawdę w środku jakby go nie było. Smutne to. Więc się smuci. Ale też złości – na innych, bo czuje się nieszanowany. Na siebie, bo człowiek owładnięty toksycznym wstydem przeżywa ciągły konflikt wewnętrzny. Nie potrafi zadbać o swoje granice. Wciąż jest pod presją, obstrzałem. I to napięcie mięśni, płytki oddech… Uzależnienie od aktywności umysłowej (myślenie, analizowanie), od aktywności w ogóle. Wreszcie – skłonność do popadania w uzależnienia, do kompulsji i autosabotażu…

Toksyczny wstyd jest bardzo przewrotny, motywuje do dużych osiągnięć. Zwykle jednak takie sukcesy nie dają uczucia spełnienia. Trudno o zadowolenie, kiedy potrzeby z dzieciństwa wciąż bardzo domagają się uwagi.

Jedną z masek chorobliwego wstydu jest perfekcjonizm. Tu znów daje się we znaki brak granic – perfekcjonista nie zna ich, nie wyczuwa. Nie wie, kiedy powiedzieć „dość”. Zachowuje się w sposób autorytarny. Nie przyjmuje do wiadomości, że może się mylić, nie daje sobie do tego prawa. To bardzo ograniczające – kiedy zakładasz, że masz absolutną rację, rezygnujesz z poszukiwania nowych informacji. Dlatego tak ważne jest odczuwanie zdrowego wstydu, który chroni przed przekonaniem, że wszystko wiesz.

Dzieci potrafią spontanicznie i bez zahamowań ujawniać siebie w kontakcie z innymi ludźmi. Niestety bardzo szybko trafiają w świat wszechobecnych zawstydzaczy, którzy każą się wstydzić za mokre majtki, upaćkaną buzię, niestosowne zachowania – informując o tym wprost, albo rzucając w ich stronę pełny dezaprobaty wyraz twarzy. Z biegiem lat za sprawą rodziców i ważnych dla nas osób hodujemy w sobie wypasionego krytyka-zawstydzacza, który karmi się ich brakiem akceptacji, ośmieszeniem, odrzuceniem, niekorzystnymi porównaniami.

Osoba napiętnowana wstydem czuje się jak ktoś ułomny i niewłaściwy. Ale mimo tego, że wstyd nie kojarzy się dobrze i przyjemnie, to jednak emocja ta istnieje z jakiegoś ważnego powodu i ma czemuś służyć. Z założenia ma mobilizować do zmiany, poprawy sytuacji i jeśli faktycznie nie przekroczy on pewnego krytycznego progu – powyżej którego demobilizuje i hamuje – to można mówić, że jest on konstruktywny. Jest on czerwonym światłem, które ostrzega, że coś jest nie tak, że zboczyliśmy z właściwego toru – dzięki czemu możemy na niego powrócić. Jest bodźcem, który popycha ku rozwojowi i samodoskonaleniu, kiedy nie żyjemy w zgodzie z własnymi normami i wartościami. Może więc być motorem pozytywnej zmiany. Należy jednak zaznaczyć, że ten „dobry” wstyd odnosi się do pewnego fragmentu Ja, nie mnie jako całości i nie pozostawia w nas trwałego śladu. Toksyczny wstyd przytłacza, pozbawia siły i radości życia. Pozbycie się go, to trudny proces związany z odsłonięciem – przyznaniem się, że mam z tym problem tj. odsłonięciem własnych słabości przed najbardziej srogim sędzią, czyli samym sobą.

Wstyd jako czerwone światło – ostrzega przed nadmiernym odsłonięciem się, pomaga stawiać granice, doradza, czy warto podejmować ryzyko zwierzenia się komuś i zdradzenia swoich tajemnic. Z pewnością chroni też przed skakaniem do symbolicznego basenu, jakim jest nowy związek, bez sprawdzenia, czy jest w nim woda. I wreszcie wstyd chroni nas przed pochopnym wchodzeniem w relacje i sprawia, że intymne związki są ekscytujące, a my – bardzie atrakcyjni. Nadmiar wstydu ogranicza, ale jego brak – ośmiesza.

Zaczerwienienie twarzy, głównie policzków i uszu, szyi i dekoltu, odwracanie wzroku, pochylenie głowy i to poczucie, że zrobiliśmy coś niewłaściwego – tak objawia się wstyd. W naturalnych sytuacjach sygnalizuje, że zbliżamy się do tego, co jest zbyt osobiste, żeby mogło być pokazane wszystkim. Wstyd buduje poczucie intymności. Z tego powodu na pierwszej randce opowiadamy zazwyczaj o sukcesach, zaletach i marzeniach – wstyd podpowiada nam, by intymne i bolesne doświadczenia pozostawić chwilowo ukryte. Niestety, nadmierny wstyd może doprowadzić do sytuacji, w której rezygnujemy z zabrania głosu, wypowiedzenia swojego zdania lub zrobienia czegoś, czego naprawdę pragniemy.

Jeśli jako środka perswazji używano wobec kogoś takich metod jak: wywołanie na środek sali, wyśmiewanie, zdradzanie innym intymnych przeżyć, to człowiek ten wyrósł na osobę o większym poziomie wstydu. Jeśli metodą wychowawczą było zawstydzanie (mówienie do dziecka „jesteś niedobry, jak ci nie wstyd” zamiast „nie podoba mi się to, co robisz”), mogło to doprowadzić do obniżenia poczucia wartości. W dorosłym życiu taka osoba może hamować swoje potrzeby, nie podejmować nowych wyzwań, rezygnować z bliskości, bo to wymaga odsłonięcia swoich myśli, uczuć oraz ciała, i oznacza ryzyko zranienia.

Człowiek, na którym żadnego wrażenia nie robi to, że postąpił źle, wywołuje u innych bardziej negatywne emocje niż ktoś, kto w podobnej sytuacji czerwieni się, kuli i unika spojrzenia, dowodząc, że zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu. Ludzie, którzy częściej się wstydzą, budzą większe zaufanie. Już chociażby z tego powodu warto pozwolić sobie na okazjonalne czerwienie się, zamiast uznawać je za dziecinne i zbędne. Widoczne na twarzy objawy wstydu postrzegamy jako wyraz cnoty, a to zazwyczaj przyciąga ludzi i ułatwia nawiązywanie relacji. Ludzie, którzy łatwo się wstydzą, są jednocześnie bardziej skłonni do współpracy.

Podsumowując: chcielibyśmy bez wstydu tańczyć na ulicy, gdy się zakochamy, czy mówić otwarcie, co czujemy, zamiast milczeć z lęku przed odrzuceniem. I warto zdobywać się na odwagę, pamiętając słowa Monteskiusza: „wstydliwość zdobi każdego człowieka, dlatego musisz umieć ją przezwyciężać, nie tracąc jej”.

Tańczyć każdy może. „Jeśli możesz mówić, możesz śpiewać, jeśli możesz chodzić, możesz tańczyć.” – mówi afrykańskie przysłowie Jak się okazało, wystarczyło ośmielić się, wyjść na parkiet, dać się porwać muzyce. Przełamać wstyd w tańcu to jest wyzwanie. Taniec obnaża duszę – mówią tancerze i dlatego ze zrozumieniem podchodzą do tych, którzy stawiają pierwsze kroki na parkiecie. Wiele osób czuje się wówczas skrępowanych, wykonuje kilka znanych sobie ruchów, boi się otworzyć i pozwolić, by muzyka przejęła kontrolę nad ciałem. Osoby nieśmiałe, introwertyczne, niepewne często nie potrafią wyrazić siebie w tańcu. Inne, nawet jeśli nie znają wymaganych kroków, cieszą się muzyką i poddają rytmowi. Tak jest jednak tylko na początku, bo taniec pomaga w przełamaniu wewnętrznych barier. Przełamać pierwszą barierę wstydu i spróbować. Ta druga to spojrzenie sobie w oczy w lustrze na sali treningowej. Wyglądasz dziwnie? Nie martw się, wszyscy początkujący tak myślą. Dlatego zamiast oceniać się i rozglądać się na boki, porównywać swoje umiejętności z innymi, skup się na krokach i pozwól, by muzyka uderzyła ci do głowy. Spróbuj cieszyć się drobnymi rzeczami, które udają Ci się, a następnym razem postarać się poprawić inne, dając sobie przestrzeń na indywidualne tempo dochodzenia do różnych rzeczy. A kiedy już staniesz naprzeciwko swojego partnera, zamiast na jego stopy, spójrz mu w oczy i daj się poprowadzić. Taniec uczy zaufania.

Opracowanie własne na podstawie: Dr Don Colbert „Zabójcze emocje”, John Bradshaw „Powrót do swego wewnętrznego domu”, Alexander Lowen „Radość”, John Bradshaw, „Toksyczny wstyd. Jak uzdrowić wstyd, który cię zniewala”.