„Dlaczego nie pozwalają mi żyć moim własnym życiem”

Słowo „kontrola” niekoniecznie musi kojarzyć się źle. Jeśli matka zatrzymuje swoje dziecko, zamiast pozwolić mu pomaszerować na ulicę, nie nazywamy jej kontrolerem, mówimy, że jest roztropna – sprawuje kontrolę, która współgra z rzeczywistością.


Właściwa kontrola staje się przesadna, kiedy matka zatrzymuje dziecko o dziesięć lat starsze, które już od dawna samo doskonale radzi sobie z przechodzeniem przez ulicę.
Dzieci, które nie są zachęcane do podejmowania działań, dokonywania prób, przeprowadzania badań, do pełnienia funkcji kierowniczych czy też ryzykowania porażki, często czują się bezradne i nieprzystosowane. Przesadna kontrola ze strony niespokojnych i bojaźliwych rodziców sprawia, że takie dzieci same stają się często niespokojne i bojaźliwe. To sprawia, że trudno jest im dorosnąć. W okresie młodzieńczym, a później w dorosłym życiu wiele z nich nigdy nie wyrasta z potrzeby nieustannego odwoływania się do rodzicielskiej rady i kontroli. W rezultacie ich rodzice nie przestają się wtrącać, a często i dominować w ich życiu. Strach, że nie będą dłużej potrzebni, skłania wielu kontrolujących rodziców do ciągłego wzmacniania poczucia bezsilności w swoich dzieciach. Dominacja jest maskowana pozorną troską i stwierdzeniami tj.: „to dla Twojego dobra”, „ robię to tylko dla Ciebie”, „to tylko dlatego, że Cię kocham”.

Kiedy wkraczasz w dorosłe życie, Twoje własne uczucia i potrzeby muszą być podporządkowane uczuciom i potrzebom Twoich rodziców i ważnych, bliskich dla Ciebie osób. Jesteś wciągnięty w bezdenną przepaść ustawicznego przyjmowania narzuconych warunków. Twoje zdanie jest bezwartościowe, twoje potrzeby i pragnienia są niestosowne.

Kiedy dorosłe dziecko próbuje przejąć kontrolę nad swoim własnym życiem, ceną, jaką za to płaci, jest poczucie winy, stłumiony gniew, złość i głębokie poczucie własnej niewierności.

Rodzice, którzy akceptują samych siebie, nie muszą kontrolować swoich dorosłych dzieci. Ale rodzice z deficytami, działają pod wpływem głębokiego poczucia braku satysfakcji z własnego życia i lęku przed odrzuceniem. W rezultacie dorosłe dzieci kontrolujących rodziców często mają niewyraźne poczucie własnej tożsamości. Mają problemy z patrzeniem na siebie jako istoty oddzielone od rodziców. Nie potrafią odróżnić własnych potrzeb od potrzeb rodziców. Czują się bezradne.

Wszyscy rodzice kontrolują swoje dzieci aż do chwili, kiedy one same przejmują kontrolę nad swoim życiem. W normalnych rodzinach zmiana ta ma miejsce wkrótce po wejściu w wiek dorosły. W rodzinach dysfunkcjonalnych to zdrowe oddzielenie jest opóźnione o całe lata lub też nigdy do niego nie dochodzi. Może mieć ono miejsce tylko wówczas, gdy dokonasz zmian, które umożliwiają Ci uzyskanie władzy nad własnym życiem.

Zdarza nam się wszystkim kontrolować innych. Czasami brakuje nam dość śmiałości, by prosić o wszystko, czego w tym świecie chcemy, a więc rozwijamy pośrednie sposoby przedstawiania próśb. Z gruntu nie ma w tym nic złego, jest to normalny sposób komunikacji międzyludzkiej. Natomiast nieustanna kontrola, może być niezmiernie destrukcyjna szczególnie w relacji rodzic-dziecko ale też w innych relacjach np. żona-mąż, czy w innych bliskich relacjach.

W życiu dorosłym zdarza się nam maksymalnie kontrolować wszystko to, co się dzieje w naszym otoczeniu. Często wiąże się to z podporządkowaniem sobie innych ludzi. Ma to bezpośredni wyraz w kłótniach, jakie prowadzi się z innymi, chcąc za wszelką cenę przekonać do swojej racji jako jedynej i absolutnie słusznej. Skutkuje to dużym zużyciem wewnętrznej energii, która jest potrzebna do zdrowego funkcjonowania. Dlatego też warto się zastanowić czy nie lepiej akceptować ludzi takimi, jakimi są, z ich słabościami i prawem do własnego zdania. Może warto zamiast ich potępiać, oceniać, krytykować zastanowić się, dlaczego ludzie robią to, co robią. Najczęściej mają ku temu określony powód, którego my nie znamy.

Warto uświadomić sobie, że każda ocena drugiego człowieka to tylko subiektywne zdanie, które nie musi mieć nic wspólnego z prawdą. Inni ludzie mogą postrzegać świat, jak i nas, przez pryzmat własnych doświadczeń, oczekiwań i pragnień. Jeśli nie realizujemy ich planów, najczęściej oburzają się na nas, krytykują, używają sarkazmu, porównują do innych, szukają jak najwięcej argumentów żeby nas przekonać do swojej racji. Jeśli nasze poczucie wartości jest niskie, bierzemy do serca najmniejszą uwagę skierowaną w naszą stronę, wielokrotnie analizując ją w myślach, utwierdzając się tym samym, iż jesteśmy nieudacznikami i nie mamy prawa do własnego zdania.

Opracowanie własne na podstawie: Susan Forward „Toksyczni rodzice”, Monika Godlewska „Jak pokonałam raka”.