Miłość, stres a serce

Większość ludzi zdaje sobie sprawę, że nadmierny stres może wywołać chorobę. Jednak dlaczego przewlekły stres u jednej osoby powoduje poważne uszkodzenie serca, u drugiej wywołuje zapalenie stawów, a u trzeciej raka? Ujmując to inaczej, jaka jest istota stresu wywierającego niekorzystny wpływ na serce i czym charakteryzują się ludzie, którzy poddani takiemu stresowi, są szczególnie podatni na zawał?

Friedman i Samuel przeprowadzili badania i celem badań było znalezienie odpowiedzi na dwa pytania: czy uczucia i myśli człowieka mogą wywierać wpływ na rozwinięcie się choroby naczyń wieńcowych? Jeżeli istnieje taki związek, to jakie są jego mechanizmy?

Kardiolodzy Ci badali pacjentów z chorobą serca, by stwierdzić, jakie właściwości odróżniają ich od innych ludzi. „Kiedy spojrzeliśmy na naszych pacjentów w nowy sposób, jako na ludzi, którzy posiadają inne organy poza chorym sercem oraz osobowość – pisał Friedman – stało się oczywiste, że nie tylko ich serca przestały dobrze funkcjonować. Niepokojącemu rozstrojowi uległo także coś w sposobie ich odczuwania, myślenia i działania. Niemal wszyscy pacjenci z chorobą wieńcową wykazywali podobieństwo w wyrazie twarzy, gestach i w mowie. Charakterystyczne dla nich było napięcie w postawie ciała, bębnienie palcami, lub podskakiwanie kolan, zaciskanie pięści podczas zwyczajnej rozmowy, zaciskanie zębów, gwałtowne ruchy, eksplozywne mówienie i niecierpliwość wobec wolnego mówienia innych, a czasem grymas w kącikach ust.

Ludzie Ci reagowali w podobny sposób na wydarzenia codziennego życia: mieli silne tendencje rywalizacyjne i znaczną potrzebę wygrywania, łatwo ulegali rozdrażnieniu przy sprzeciwie, zażarcie bronili swoich utrwalonych opinii, byli niecierpliwi w korkach ulicznych i kolejkach, mieli kompulsywną potrzebę pośpiesznego zakończenia czynności, więc jedli i chodzili szybko oraz nie potrafili znieść bezczynności.

Friedman i Rosenman zaklasyfikowali ludzi wykazujących wszystkie opisane właściwości lub ich część jako prezentujących wzór zachowania typu A, a ludzi wolnych od tych cech jako typ B. Opisali osoby typu A jako wyjątkowo spięte, cierpiące na poczucie braku czasu, żywiące uogólnioną wrogość, której sobie nie uświadamiają, i walczą z niską samooceną, którą kompensują poprzez osiągnięcia.

Uczeni Ci obserwowali przez osiem i pół roku pięć tysięcy osób niechorujących na serce. Pod koniec badań stwierdzili, że osoby o wzorze A wykazują siedmiokrotnie większą podatność na chorobę naczyń wieńcowych niż osoby reprezentujące zachowanie typu B. Więcej palą, mają wyższy poziom cholesterolu we krwi i trzykrotnie większą podatność na atak serca. Spostrzeżenia były tak oczywiste, że rozwiały wszelkie wątpliwości na temat bezpośredniego związku między postawami, zachowaniem a chorobą serca.

Większość ludzi w naszej kulturze wykazuje pewien stały poziom stłumionej złości. W jakim momencie może się to stać groźne dla życia? Aby odpowiedzieć na to pytanie, potrzebne jest inne podejście do problemu choroby serca, bowiem przeprowadzone badania, chociaż wartościowe, pozostawiają luki w naszym rozumieniu tej sprawy. W końcu nie u wszystkich osób z wzorem zachowania typu A rozwija się choroba naczyń wieńcowych, a także nie wszystkim osobom z wzorem typu B udaje się jej uniknąć.

W badaniach, z których Friedman i Rosenman zaczerpnęli swoje dane, tylko dziesięć procent osób określanych jako reprezentanci typu A miało atak serca w ciągu ośmiu i pół roku. Oczywiście z czasem atakowi serca uległaby większa ich liczba, ale skoro czas jest jednym z czynników, musimy wiedzieć, jak działa.

Dlaczego atak pojawia się właśnie wtedy, kiedy się pojawia? Oprócz takich czynników predysponujących, jak zachowanie typu A, palenie tytoniu i wysokie ciśnienie krwi, musimy również wziąć pod uwagę czynniki wyzwalające. Innymi słowy, jaki bezpośredni stres w życiu jednostki może spowodować atak? I jaki jest jego związek z czynnikami predysponującymi? Stwierdzono, że utrata ukochanej osoby czy utrata pracy często przyśpiesza atak. Śmierć bliskiej osoby może spowodować śmiertelny atak serca u kochającego tę osobę człowieka, nawet jeśli nie cierpiał on uprzednio na chorobę serca. Ponieważ serce jest zaangażowane w miłość, a nie bezpośrednio we wrogość czy w złość, ma sens mniemanie, że to zakłócenia w sferze miłości są podstawą choroby serca. Jestem zdania, że w badaniu problemu choroby serca powinniśmy skoncentrować się na roli, jaką spełnia miłość lub jej brak.

Friedman doszedł ostatnio do wniosku, że brak miłości leży u podłoża zachowania typu A. „Jesteśmy teraz zdania – pisał – że jednym z najważniejszych czynników wpływających na brak poczucia bezpieczeństwa jest fakt, że osoba typu A w okresie niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa nie otrzymała bezwarunkowej miłości, serdeczności i zachęty od jednego lub obojga rodziców. W takiej sytuacji osoba typu A ma tylko jeden wybór: zaangażować się w „ciągłą walkę”, w niekończący się wysiłek osiągnięcia lub uzyskania coraz więcej i więcej w coraz krótszym czasie”.

Wracając do tłumionych emocji, wiele osób uważa, że wszystkie emocje powodują stres i że najlepszym sposobem uniknięcia go jest być spokojnym, chłodnym, pozwolić, by przykre sytuacje spływały po nas jak woda. Ale niereagowanie wymaga wysiłku, bowiem naturalną skłonnością jest reagowanie. Ludzki organizm jest mądry, a jego reakcje na otoczenie są motywowane przez uczucia i kierowane przez rozum. W większości wypadków zachowanie może być kontrolowane przez rozum za pośrednictwem ego, ale gdy uczucia stają się bardzo silne, mogą zniszczyć tę kontrolę, prowadząc do działań, które w innej sytuacji mogłyby zostać pohamowane. Np. pracownika może tak rozzłościć zniewaga szefa, że wyrazi swoją złość bez względu na zagrożenie, jakie stwarza to dla jego stanowiska. W takiej sytuacji powstrzymywanie ekspresji wymagałoby znacznego wysiłku woli, co byłoby stresujące dla ciała.

Możemy zredukować uczucia, tylko obumierając emocjonalnie lub stając się gruboskórni, co wprawdzie zmniejszy wpływ otoczenia na nas, ale zarazem ograniczy naszą zdolność reagowania na to otoczenie, a więc zbliżenia się do świata. Skutkiem tego będzie niewrażliwość na siły zarówno pozytywne jak i negatywne – na miłość i na wrogość. Mogłoby się wydawać, że taki manewr ochroni nas przed stresami życia; w rzeczywistości dzieje się odwrotnie. Takie opancerzenie wyczerpuje, pozbawiając sił, przez co czyni nas jeszcze mniej odpornymi na stres.

Aby pojąć ten paradoks, rozważmy następującą sytuację: człowiek niosący na plecach pięćdziesiąt kilogramów mąki lub węgla musi napiąć odpowiednie mięśnie, żeby utrzymać ten ładunek. To napięcie jest widoczne w uniesionych ramionach i napiętych mięśniach i można je zmierzyć za pomocą elektromiografu, który rejestruje wielkość napięcia w mięśniach. Aby człowiek ten mógł zachować równowagę, napięcie musi być równe pięćdziesięciokilogramowemu naciskowi wywieranemu przez ładunek. Ale istotny jest tu nie sam ładunek, lecz napięcie ciała.

Wielu ludzi skarży się na obciążenie emocjonalne, a w ich ciałach widać napięcie, jakby dźwigali fizyczny ciężar. Ich ramiona są uniesione, plecy pochylone, a mięśnie silnie skurczone, czasem aż do bólu. Obciążenia emocjonalne są równie silnymi czynnikami stresowymi, jak ciężary fizyczne i działają w podobny sposób. Na ogół łatwiej jest pozbyć się ciężaru fizycznego, łatwiej jest go zobaczyć niż emocjonalnego (bo np. złość może być niedostępna świadomości). Stres wywołany przez obciążenia emocjonalne jest zwykle bardziej długotrwały i bardziej szkodliwy dla ciała. Ciało daje sobie dobrze radę z pewną intensywnością stresu. Potrafimy nieść pewien ładunek, znosić do pewnego stopnia obciążenia emocjonalne i świadomie hamować bez trudu nasze działania i dążenia, ale kiedy obciążenie jest nieustanne, stres staje się szkodliwy. Większa szkoda powstaje wówczas, gdy nie jesteśmy przez długi czas świadomi obciążenia, jakie znosimy, czy hamulców, jakie sobie nałożyliśmy, ponieważ nie odczuwamy napięcia w ciele.

Nie twierdzę, że świadome hamowanie zachowania jest nienaturalne lub szkodliwe. Wprost przeciwnie. Często świadomie kontrolujemy lub modyfikujemy nasze zachowanie, by było dostosowane do aktualnej sytuacji. Zdolność skutecznego reagowania w taki sposób jest funkcją panowania nad sobą. Ale nim będziemy świadomie kontrolować działania, musimy być świadomi uczuć, które motywują nasze reakcje, i musimy mieć zdolność ich wyrażania. Panowanie nad sobą zależy więc od świadomości i autoekspresji.

Sztywność jest głównym mechanizmem nieświadomej kontroli uczuć. Powstaje przez napięcie mięśni podległych woli, tak że pragnienia nie mają dróg ekspresji. Aby zablokować pragnienie płaczu, napinamy twarz, aby pohamować pragnienie uderzenia, napinamy ramiona i plecy. Kiedy te napięcia stają się chroniczne, zablokowane pragnienie nie dociera do powierzchni ciała ani do świadomości. Samoświadomość ulega ograniczeniu. Sztywność doprowadza do zamierania ciała. Kiedy nie ma spontanicznych ruchów w ciele, nie ma co odczuwać. Emocje to mimowolna aktywność ciała. Przydarzają się nam. Nie pragniemy kogoś pokochać, a zakochujemy się. Jesteśmy poruszeni do łez lub wpadamy w złość. Emocje i uczucia nie są funkcjami ego, kontrolującego działania zależne od naszej woli. Emocje to pragnienia powstające w centrum naszej istoty, ściśle związane z sercem.

Sztywność może dotrzeć do wnętrza organizmu, wywierając wpływ na mięśnie gładkie, niepodlegające woli. Można stwierdzić takie skurcze w mięśniach gładkich organów wewnętrznych oskrzeli i tętnic. Kiedy sztywność obejmie obwodowe naczynia krwionośne, spowoduje to nadciśnienie, które zmusza mięsień serca do olbrzymiego wysiłku i jest uznanym czynnikiem ryzyka w chorobie naczyń wieńcowych. Kiedy zaś sztywność obejmie naczynia wieńcowe, spowoduje to powstanie płytek miażdżycowych blokujących te ważne linie dostawcze i w efekcie zaistnieje poważne ryzyko śmiertelnego ataku serca.

Jeśli mamy zrozumieć rolę emocji w wywoływaniu stresu, warto przyjrzeć się mechanizmom nieświadomej kontroli uczuć tj. np. mechanizm zaprzeczania.

Podsumowując stres wiążący się z zachowaniem typu A czyni człowieka podatnym na chorobę i atak serca. Stres jest wynikiem tłumienia takich uczuć jak: wrogość, tęsknota, smutek i strach, które łączą się z doświadczeniem złamania serca we wczesnym dzieciństwie. Obawa przed uczuciem przejawia się w chronicznym napięciu mięśni, którego wynikiem jest rozdęta klatka piersiowa, tendencja do powstrzymywania i spłycenia oddechu i ogólna sztywność. Stres powoduje także zwiększenie wydzielania hormonów nadnerczy, zaburzenia w metabolizmie kwasu tłuszczowego i zmniejszone wytwarzanie prostacykliny.

Serce symbolizuje nie tylko emocjonalne centrum człowieka, lecz również jego centrum duchowe. Wielu ludzi wierzy, że jest ono źródłem życia. „Istota miłości jest w sercu życia”. Kiedy wzrastamy i rozwijamy się, nasza miłość się zmienia, obejmując coraz większy obszar świata i dojrzewając, a my przyjmujemy coraz większą odpowiedzialność za tych, których kochamy. Kochająca osoba ogarnia swym uczuciem wszystko, co żyje, i wszystko, co podtrzymuje życie. To właśnie taka miłość przedłuża proces życia ludzi, zwierząt i roślin. Odpowiedzialność nie oznacza ciężaru ani przymusu. Oznacza reagowanie z miłością, ale nigdy z obowiązku. Te dwa pojęcia są nie do pogodzenia, ponieważ miłość jest reakcją wolnej osoby, której obowiązkiem, o ile jakiekolwiek posiada, jest zrealizować swój potencjał …

Opracowanie na podstawie: A. Lowen „Miłość, seks i serce”.