Wewnętrzne dziecko
W ZWIĄZKU

Kiedy dzielimy z drugim człowiekiem życie codzienne, proste sprawy, takie jak budzenie się, przygotowanie śniadania, robienie zakupów, odbieranie dziecka ze szkoły, gotowanie, wyjazdy, urlopy itp. automatycznie przywołujemy z pamięci reakcje naszych rodziców na te sytuacje.

To właśnie wtedy pojawia się ryzyko, że u partnera i we własnych zachowaniach pojawią się komentarze czy reakcje podobne lub takie same jak te, które obserwowaliśmy w naszym domu. Trzeba być uważnym i ostrożnym w interpretacji zachowań drugiej osoby. Nawet jeżeli partner/partnerka użyje tych samych słów, które bolały nas w dzieciństwie, to przecież intencje nie muszą być te same. Trzeba sobie dać czas na opanowanie reakcji emocjonalnej wewnętrznego dziecka które jest w nas i pamięta przekazy z przeszłości. Trzeba mu przypomnieć, że partner/ka to nie nasza matka czy ojciec i nie jesteśmy już małym bezbronnym dzieckiem, bo nasza dorosła część czuwa i mądrze je broni. Jeżeli nawet zareagujemy niewłaściwie (agresywnie), możemy chwilę po tym wyjaśnić powody tak gwałtownej reakcji. Jedynie rozmowa z partnerem, wyjaśnianie sobie nawzajem własnych skaleczeń pozwolą znaleźć nowe formy komunikowania.

Niełatwo być dobrym rodzicem dla swojego wewnętrznego zranionego dziecka, bo być rodzicem to jedna z najtrudniejszych ról.

Spróbujmy się przyjrzeć parze, która nie potrafi się porozumieć. Ona się czuje nieszanowana, niekochana, uważa, że on jej nie potrafi usłyszeć, mimo jego zapewnień, że jest inaczej. On też ma wrażenie, że się dla niej nie liczy, że wszystko co robi, jest nie tak, nie umie jej zadowolić, choć bardzo się stara. Można zadać pytanie: czy te osoby były szanowane w domu, czy ich potrzeby były słyszane i zaspakajane. Obydwoje mają poczucie, że do niczego się nie nadają i że są krzywdzeni. Jednocześnie obydwoje marzą o tym, by wreszcie ktoś ich zrozumiał, szanował. Wchodząc w życie z takimi oczekiwaniami, niechcący szukają raczej matki czy ojca, których nie mieli, nie zaś partnera, a to źle wróży – gdyż poczucie braku własnej wartości wyrobili w nich właśnie Ci najważniejsi w życiu dziecka ludzie, rodzice (opiekunowie). Inaczej mówiąc, bez przyjrzenia się rodzicom obiektywnym okiem dorosłego, bez pozwolenia sobie – wewnętrznemu dziecku – na uczucia: niesprawiedliwości, złości, wściekłości czyli normalne uczucia, które kiedyś zaistniały jako reakcja na doznanie krzywd i które pozostają schowane głęboko w sercu, niczego nowego nie będą mogli zbudować.

Nie chodzi o obwinianie rodziców, ale skonfrontowanie naszych przeżyć z dzieciństwa z ich pamięcią o tym, jak było. Nie ma jednej prawdy. Rodzice mogą zapewniać, że kochają dziecko, i to jest prawda, a dziecko może powiedzieć, że nie czuło się kochane – i to też jest prawdą.

W konsekwencji branie odpowiedzialności za wewnętrzne dziecko zmusi nas do uczenia się roli najlepszego z rodziców. Rozliczenie się z przeszłością pozwala zdobyć wiedzę i siłę na nowe życie.

Można zadać sobie pytanie: co się dzieje, gdy nie dajemy sobie prawa do tych ciężkich, doznanych w dzieciństwie uczuć? Wtedy obarczamy partnera „rachunkiem”, który nie należy do niego. To logiczne, bo potrzeba zadośćuczynienia, wykrzyczenia bólu, niesprawiedliwości jest ogromna u każdego z nas i jeżeli nie zwracamy się bezpośrednio do tych, którzy nas skrzywdzili to wszystkim, co nas gnębi, obciążamy partnera i każemy mu płacić za krzywdy, których nie on jest sprawcą. Pełni on jedynie funkcję nieświadomego wykonawcy naszych oczekiwań. Uregulowanie rachunku krzywd daje nam poczucie siły, sprawiedliwości, wybaczenia, akceptacji natomiast niezrobienie tego jest brnięciem w gorycz, smutek, rozpacz, bez wielkich szans na zmianę, jest pogrążaniem się w beznadziei.
Kontakt ze swym wewnętrznym dzieckiem to nie tylko zaglądanie do schowanych, głęboko przeżyć i uczuć. To również otworzenie się na zadawanie sobie/wewnętrznemu dziecku nieskończonej liczby pytań bez oczekiwania na natychmiastową odpowiedź.
Przyjdzie dzień, kiedy postawimy to jedno pytanie, które zmieni bieg naszego życia, rozumienie nas samych i otaczającego nas świata, bo będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie o to, jak chcemy żyć. Inaczej mówiąc, otworzą się nowe drzwi do kreowanego przez nas życia i możemy już wziąć swe wewnętrzne dziecko w ramiona lub za rękę i poprowadzić w nowe.

Z dzieciństwa nie można się wyleczyć, ale można się nauczyć dobrze z nim żyć.
Trudno jest kochać siebie samego, zajmować się sobą, jeśli nie zostało się przyjętym takim, jakim się było, z całkowitą bezinteresownością pragnienia, jako dar miłości i życia. Niełatwo jest być „kimś” później, jeśli nie było się dla swoich opiekunów wszystkim na samym początku.

Jeszcze jedno pytanie które często się pojawia w naszych głowach to dlaczego problemy ujawniają się właśnie w relacjach miłosnych? Dlatego, że dziecko uczy się siebie i otaczającego świata przez uczucia, przez wchłanianie wszystkiego, co się wokół i wobec niego dzieje. A więc zawsze, kiedy zaangażujemy się uczuciowo, obudzimy odruchy z dzieciństwa. Poza tym życie z partnerem dotyczy życia codziennego, a więc, chcąc nie chcąc, powracają przeżycia dobre i złe – z sytuacji w kuchni, zakupów, prania, sprzątania – i wtedy trzeba bardzo uważać, szczególnie jeżeli wspomnienia te są niedobre czy wręcz dramatyczne.

Opracowanie własne na podstawie: Aneta Łastik „Wewnętrzne dziecko w związku”