Krytyka i krytycy

„Najbardziej przerażającą rzeczą jest całkowita akceptacja Samego Siebie”
Carl Gustav Jung

Nauczyłem się dzięki nim wiele, ale to i tak zaledwie niewielki ułamek tego, co było możliwe. Bo żeby z krytyki skorzystać, trzeba najpierw nauczyć się słyszeć treść przekazu, bez koncentrowania się na jego formie i oburzania się na nią. Jest to wyjątkowo trudne; kto wie, może rzeczywiście łatwiej jest wypatrzeć … łzy w deszczu?

W potocznym języku krytyka to surowa i najczęściej negatywna ocena (pozytywna krytyka to pochwała) postawy, postępowania, podjętej decyzji, zachowania, dokonanego wyboru, podjętego, albo i nie, działania, sposobu myślenia itd. Wykorzystywać krytykę zacząłem późno i proces ten nie jest jeszcze u mnie w pełni zakończony. Wcześniej albo byłem na krytykę zupełnie głuchy, albo traktowałem ją jako osobistą napaść i natychmiast zaczynałem się bronić. Przyjmowanie krytyki, wysłuchiwanie negatywnych ocen zawsze wiąże się z cierpieniem. Krótkotrwały zysk, szybką ulgę, można uzyskać stosunkowo łatwo np. atakując rozmówcę (krytyka), racjonalizując, czyli usprawiedliwiając swoje zachowanie i dowodząc, że to, co zrobiliśmy, było właśnie dobre, zakłamując fakty, ignorując przekaz itp.

Pamiętam, jak pewnego razu moja przyjaciółka zarzuciła mi, że myślę tylko o sobie, że nie interesują mnie jej potrzeby, nie dbam o nie … i tu wymieniła kilka przykładów. Co w tej sytuacji zrobiłem? Bez chwili zastanowienia, nieomal odruchowo i automatycznie zareagowałem, wygłaszając komunikat: A Ty to niby taka doskonała jesteś? Kiedy chciałem się z Tobą kochać, porozmawiać, wyjść do znajomych, odmówiłaś, bo ważniejsze ode mnie były jakieś durne seriale. Odpowiedziała mi na to, żebym nie zmieniał tematu. Trzech dni potrzebowałem na zrozumienie tego, co ona mówiła do mnie, że ja w przewrotny, manipulacyjny sposób rozmowę o moich zachowaniach próbowałem zamienić na dyskusję na temat jej wyborów, decyzji, priorytetów. Bo najlepszą metodą obrony jest atak, prawda? Tyle, że w tych warunkach nie potrafiłem usłyszeć, zrozumieć tego, co ona do mnie mówi, i zastanowić się nad tym. Przyjmowanie krytyki nie oznacza zawsze godzenia się z nią, ale zgadzać się lub nie, można dopiero z komunikatem, który się usłyszało i zrozumiało, który do nas dotarł. Jeśli jednak krytyka odbija się, jak groch o ścianę, od naszych wyobrażeń i przekonań o Sobie, to pozostajemy na nią głusi; okazujemy się niereformowalni.

Długofalowe efekty daje natomiast wychodzenie krytyce naprzeciw, emocjonalna zgoda na cierpienie nieuchronnie z nią związane, przejawiająca się choćby w opanowaniu emocji i słuchaniu krytyka bez tworzenia w umyśle krwawej pomsty na nim, wyobrażeń o jego domniemanych, ale niewątpliwie złych intencjach, sądów typu: to zły człowiek, głupi, palant, oszołom …

Z czasem, choć opornie i z trudem, wreszcie nauczyłem się i zrozumiałem, że w razie braku krytycznej reakcji otoczenia albo samych pochwał gromady przyjaciół, krewnych, znajomych i nieznajomych, ja nie podejmę absolutnie żadnego działania, niczego nie będę korygował czy zmieniał, bo i po co, jeśli wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku i zupełnie nic w moim zachowaniu i postępowaniu nie wymaga mojej uwagi. Jeśli jednak krytyczna ocena wzbudza mój sprzeciw, rodzi urazę, opór, złość, pragnienie zemsty, to albo jest ona (krytyka) uzasadniona, choćby częściowo, albo ujawnia moje wady charakteru czy kompleksy, albo też jedno i drugie. Dzięki temu właśnie nauczyłem się zamieniać urazę na wdzięczność.

Pamiętam, jak pewnego razu przez dłuższą chwilę wysłuchiwałem potok wrzasków i ordynarnych wyzwisk i, przyznaję, gotowało się we mnie, ale … ale jakoś wytrzymałem i dzięki temu dotarło do mnie kilka zdań, które z czasem okazały się cenną wskazówką. Do dziś nie lubię człowieka, z którym tak ostro się starłem, jednak nie o lubienie przecież tu chodzi! Nie lubię go, ale nadal jestem mu wdzięczny. Możliwe, że zupełnie nieświadomie, ale jednak pomógł mi coś zrozumieć, jakąś prawdę o Samym Sobie. To nie oznacza, że musimy słuchać wrzasków i wyzwisk, bo tu, nie chodzi o to. Jeśli chcemy usłyszeć czyjąś opinię to nasz wybór, ale również możemy wyjść i przerwać kontakt z rozmówcą.

Zamykając uszy na krytykę, także usta krytykom, niewątpliwie skutecznie poprawiam sobie nastrój, buduje sztuczne poczucie bezpieczeństwa, ale równocześnie blokuje drogę osobistego rozwoju duchowego, drogę do rzeczywistości.

Dlaczego trudno znieść krytykę? Dlatego, że przeżywamy niewygodne, trudne emocje tj. smutek, złość, niepokój, wstyd itd. A jeśli nie potrafimy sobie radzić z emocjami i odreagowywać je w adekwatny sposób, to atakujemy krytyka albo sami siebie oskarżamy w myślach, co powoduje piętrzenie się kompleksów i obniżenie samooceny, albo sięgamy po alkohol lub inne używki itd.

U osób z niską samooceną, krytyka powoduję zwiększenie intensywności stresu co może powodować z kolei objawy depresyjne czy lękowe. Jeśli jeszcze uważamy, że krytyk ma złe intencje i chce nas zdołować, poniżyć, jest zazdrosny albo złośliwy itd., to taka interpretacja wywołuje stres i utrudnia zdrową reakcję.

Krytyka nie musi oznaczać złych intencji, zamiarów. Krytyka jest potrzebna w relacjach, w kontakcie z innymi m.in. po to, żeby zrozumieć jak wpływa moje zachowanie na innych. A ponieważ każdy z nas jest inny, to taka informacja pozwala dowiedzieć się, czego inni oczekują od nas, co pozwala lepiej ułożyć kontakty z partnerem, z przyjaciółmi, ze znajomymi.

Krytyka może być raniąca, jeśli nie podchodzimy z szacunkiem do drugiej osoby i wydzieramy się lub używamy obraźliwych słów typu: „Jesteś beznadziejny”, „Jesteś zbyt wrażliwy”, kiedy mówimy co ma robić druga osoba np.: „Musisz schudnąć …” itp.
Zdrowa krytyka ma miejsce wtedy, kiedy mówimy jasno co czuję, myślę w związku z tym co widzę i słyszę od rozmówcy. Opisuję jego zachowanie bez oceny jego zachowania. Tego rodzaju krytykę można potraktować jako opinię, punkt widzenia, z którym można się zgodzić lub nie.

Opracowanie na podstawie: Meszuge „Przebudzenie” Droga do świadomego życia.